A kto z Was podróżował na towarowcach? Ja tak - przeżycie fajne, człowiek nigdy nie wie gdzie go powiozą, za to oczy ma pełne kurzu a uszy bolą od piekielnego szczęku, w dodatku nawet latem w węglarce jest i tak przeraźliwie zimno, do "paczek" strach wchodzić żeby o kradzież nie oskarżyli, ani nie zamknęli gdzieś przypadkiem. Trzeba też uważać na bocznicach, aby nie wjechać na teren jakieś dużej firmy, bo potem może być kłopot ze strażnikami.
Zazdroszczę takiego doświadczenia! Słyszałam takie mity o ludziach, którzy podróżowali przez całą Polskę pociągami towarowymi. Może to nie mity, skoro mówisz, że sam tego spróbowałeś ;-)
Niedaleko mojej zapadłej wsi jest stacja kolejowa i takie wielkie, niekończące się pociągi towarowe bardzo często przejeżdżają, czy raczej - przejeżdżały. Przejazd kolejowy zamykano chyba na kwadrans przed czasem, takie ćwiczenie cierpliwości. Fajne zdjęcie, budzi tyle wspomnień!
Jutro z moją młodszą latoroślą lat 3,5 wybieramy się w podróż pociągiem - jego pierwszą w życiu! :) "Lokomotywę" ma opanowaną, modlę się tylko, żeby podróż wymarzona nie okazała się porażką, bo o naszych kolejach można pisać i pisać ... Zdjęcie - piękne! :))
Dziękuję za miłe słowa i trzymam kciuki za udaną wycieczkę z synkiem :-) Myślę, że dziecko będzie czym innym zafascynowane i nie zwróci uwagi na fatalny stan polskich pociągów ;-) Nie może być porażki.
moi rodzice używali pociągów jako pomoce dydaktyczne. patrząc na jadące wagony nauczyłam się liczyć. jeden, dwa, trzy, cztery... pociągi towarowe, takie jakie ten z Twoje zdjęcia, jechały wolno i nauka liczenia jakoś mi szła, ale przy pośpiesznych- oj, trochę się gubiłam, błędy robiłam... oj, oj
Bardzo fany pomysł! Taka nauka liczenia jest zdecydowanie ciekawsza od książkowej. Ale na Pendolino, które nam obiecują, chyba już się nie da uczyć ;-)
Właśnie, Dag, to mnie w nich zafascynowało, że takie kolorowe. Szkoda, że osobowe takie nie są. Ja też mam wielki sentyment do pociągów, też podróżowałam nimi dużo w czasie studiów. Teraz też wybierałabym pociąg, gdyby nie to, że tak dużo czasu trzeba w nim spędzić, a weekend taki krótki ;-)
jest w kolei coś magicznego. niby głośne, brudne, ale ...
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy teraz dzieci mają takie marzenia związane z podróżami pociągami. Czy tylko jeszcze dla nas ma taki urok.
UsuńMają, mają - przynajmniej mój trzylatek.
UsuńPociąg dla niego to coś najfajniejszego pod słońcem:-)
dawno nie widziałam pociągu na żywo:)
OdpowiedzUsuńJa mam wrażenie, że Wrocław jest tak otoczony siecią kolejową, że ciągle się na te pociągi natykam ;-)
Usuńłoooo...!
OdpowiedzUsuńile wagonów :)
fajne skadrowane zdjęcie :)
pozdrawiam :)
Dziękuję, Aneto :-)
UsuńDużo wagonów, bo to stacja towarowa na wrocławskim Brochowie, druga co do wielkości w Polsce i jedna z największych w Europie.
A kto z Was podróżował na towarowcach? Ja tak - przeżycie fajne, człowiek nigdy nie wie gdzie go powiozą, za to oczy ma pełne kurzu a uszy bolą od piekielnego szczęku, w dodatku nawet latem w węglarce jest i tak przeraźliwie zimno, do "paczek" strach wchodzić żeby o kradzież nie oskarżyli, ani nie zamknęli gdzieś przypadkiem. Trzeba też uważać na bocznicach, aby nie wjechać na teren jakieś dużej firmy, bo potem może być kłopot ze strażnikami.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę takiego doświadczenia! Słyszałam takie mity o ludziach, którzy podróżowali przez całą Polskę pociągami towarowymi. Może to nie mity, skoro mówisz, że sam tego spróbowałeś ;-)
UsuńJack London :)
UsuńNiedaleko mojej zapadłej wsi jest stacja kolejowa i takie wielkie, niekończące się pociągi towarowe bardzo często przejeżdżają, czy raczej - przejeżdżały. Przejazd kolejowy zamykano chyba na kwadrans przed czasem, takie ćwiczenie cierpliwości. Fajne zdjęcie, budzi tyle wspomnień!
Jutro z moją młodszą latoroślą lat 3,5 wybieramy się w podróż pociągiem - jego pierwszą w życiu! :) "Lokomotywę" ma opanowaną, modlę się tylko, żeby podróż wymarzona nie okazała się porażką, bo o naszych kolejach można pisać i pisać ...
OdpowiedzUsuńZdjęcie - piękne! :))
Dziękuję za miłe słowa i trzymam kciuki za udaną wycieczkę z synkiem :-)
UsuńMyślę, że dziecko będzie czym innym zafascynowane i nie zwróci uwagi na fatalny stan polskich pociągów ;-) Nie może być porażki.
moi rodzice używali pociągów jako pomoce dydaktyczne.
OdpowiedzUsuńpatrząc na jadące wagony nauczyłam się liczyć.
jeden, dwa, trzy, cztery...
pociągi towarowe, takie jakie ten z Twoje zdjęcia, jechały wolno i nauka liczenia jakoś mi szła,
ale przy pośpiesznych- oj, trochę się gubiłam, błędy robiłam... oj, oj
Bardzo fany pomysł! Taka nauka liczenia jest zdecydowanie ciekawsza od książkowej.
UsuńAle na Pendolino, które nam obiecują, chyba już się nie da uczyć ;-)
Czy Ty Manitou posiadasz skrzydła?? Skąd taka perspektywa??
OdpowiedzUsuń:)) Jest ich ze czterdzieści, ale nic się w nich nie mieści :(
No trochę tak wyszło jak z lotu ptaka ;-) A ja tylko stałam na kładce nad torami ;-)
UsuńFajna perspektywa.
OdpowiedzUsuńDziękuję ;-)
UsuńFajnie, że takie kolorowe :-))
OdpowiedzUsuńMam sentyment do kolei, pociągów :-) Podróżowałam nimi najwięcej w czasie studiów :-)
Właśnie, Dag, to mnie w nich zafascynowało, że takie kolorowe. Szkoda, że osobowe takie nie są.
UsuńJa też mam wielki sentyment do pociągów, też podróżowałam nimi dużo w czasie studiów. Teraz też wybierałabym pociąg, gdyby nie to, że tak dużo czasu trzeba w nim spędzić, a weekend taki krótki ;-)
Moje bardzo. może nie tyle marzenia, ale po prostu traktują podróż pociągiem jako świetną przygodę.
OdpowiedzUsuń